Jak konczy sie lektura stary czlowiek i morze daje NAJ 2012-10-22 21:00:03 Lektura Stary czlowiek i morze Ratunkuu! 2011-11-09 19:54:34 Co to są elementy swiata przedstawionego !lepszą odpowiedz 2010-01-04 20:18:58

Jesteś w:Ostatni dzwonek -> Stary człowiek i morze Starzec – w opowiadaniu jest nim tytułowy bohater. Santiago nie jest jednak typowym starcem, jak sam mawiał o sobie: „Bo ze mnie dziwny staruch”. Postać ta zawiera wszelkie cechy osoby w podeszłym wieku. Ciało rybaka pokryte było głębokimi zmarszczkami i bruzdami, lecz miał w sobie coś z młodzieńca, a mianowicie oczy, „które miały tę samą barwę co morze i były wesołe i niezłomne”. Jedną z głównych cech Santiago była życiowa mądrość, jaką posiadał. Wypływała ona z jego ogromnego doświadczenia. Młodzieniec – w „Starym człowieku i morzu” motyw ten uosabia zarówno Manolin, jak i Santiago, gdy wspomina siebie z dawnych lat. Bohaterowie ci reprezentują wszystkie cechy, jakie niesie ze sobą młodość. Są ciekawi świata, odważni, zdrowi, sprawni fizycznie i silni. Manolin jest młodzieńcem bardzo dojrzałym, mimo swojego wieku. Porażka – uczucie to jest największym wrogiem Santiago. Przez osiemdziesiąt cztery dni nie udało mu się złowić ryby, przez co był odbierany przez pozostałych rybaków jako symbol porażki. Bohater podjął wyzwanie i stanął do walki z wielkim marlinem i, pomimo początkowego zwycięstwa, poniósł straszną klęskę, gdy jego trud poszedł na marne. Za sprawą krwiożerczych rekinów Santiago powrócił do wioski z poczuciem klęski. Walka – motyw ten pojawia się dwukrotnie w opowieści. Przede wszystkim można się go dopatrzyć w zmaganiach rybaka z wielkim marlinem. Ich pojedynek był długi i wyczerpujący. Rybak mężnie znosił trudy tej walki. Fizycznie ryba była od niego silniejsza, ale to on zadał jej decydujący cios. Po raz drugi motyw ten pojawia się we wspomnieniach starca. Za młodu wziął udział w pojedynku w siłowaniu się na rękę z wielkim Murzynem. Ich mecz trwał bez przerwy ponad dobę. Santiago, zwany w tamtych czasach El Campeon zdołał pokonać swojego przeciwnika. Zwycięstwo – to uczucie towarzyszyło Santiago przez niespełna godzinę. Tyle czasu upłynęło pomiędzy zabiciem przez niego marlina, a atakiem pierwszego rekina. Samotność – w opowiadaniu pisarz ukazał potrzebę przebywania z drugim człowiekiem. Pomimo, iż Santiago uważał, że „nikt nie jest nigdy samotny na morzu”, to często powtarzał również: „Chciałbym tu mieć chłopca”. Nie wiadomo, czy gdyby rybak nie wypłynął w pojedynkę, to udałoby mu się dowieźć swoją wielką rybę w całości, ale z pewnością byłoby mu łatwiej tego dokonać. Manolin zawsze dbał o to, by starzec nie czuł się osamotniony na lądzie, dlatego wszędzie mu towarzyszył, a nawet jadał z nim posiłki. Przyjaźń – motyw ten uwidacznia się we więzi łączącej Santiago z Manolinem. Ta relacja jest bardzo ważna dla starca. Chłopiec jest jedyną osobą, która nie bała się jego pecha i na której mógł zawsze polegać. To wspaniałe wsparcie pozwalało mu wciąż mieć nadzieję, że wreszcie pokona swoje fatum. Pokonywanie własnych słabości – widzimy to na przykładzie Santiago. Rybak pomimo skaleczeń, skurczów i zmęczenia wciąż trzymał linkę z marlinem. Bohater zdawał sobie sprawę, iż nie może się poddać i stara się zapomnieć o fizycznym bólu. Udaje mu się również odżegnać wszelkie negatywne myśli, dzięki czemu dopina swego i dokonuje rzeczy niemożliwej, pokonał rybę większą od swojej łodzi. Idol – motyw został zrealizowany głównie za sprawą zamiłowania Santiago do baseballa. Joe DiMaggio był dla starego rybaka wzorem do naśladowania. Stało się tak za sprawą faktu, iż zawodnik był trapiony licznymi kontuzjami, lecz zawsze wracał na boisko i, wkładając wielkie serce do gry, był najlepszy w całej lidze. Dla Manolina największym idolem był Santiago: „Stary nauczył chłopca łowić ryby i chłopiec go kochał”. Zwierzę – motyw ten pojawia się wiele razy. W utworze mamy do czynienia z lwami, rekinami oraz, oczywiście, marlinem. Stworzenia te pełnią role metaforyczne oraz 1 2 Zobacz inne artykuły:Partner serwisu: kontakt | polityka cookies

dla nich szkodliwa, a stary, chociaŽ mial calkowitq pewnošé, Že nikt z mie.sco ch o nie okradnie - stary Žeglarz kochal morze (nazywajqc je w myšli rodzajem Žeóskim — mar") i je rozumial; - mial szacunek dla przyrody - rozmawial z rybQ, a wszelkie stworzenia morskie uwaŽal za s ch . aciók;
Opis Ernest Hemingway - autor opowiadania Stary człowiek i morze Plan wydarzeń Streszczenie Geneza utworu Czas i miejsce akcji Wykaz bohaterów Charakterystyka Santiago Jak czytać opowiadanie Stary człowiek i morze Gatunek Szczegóły Tytuł Stary człowiek i morze opracowanie Inne propozycje autorów - Hemingway Ernest Podobne z kategorii - Książki Darmowa dostawa od 199 zł Rabaty do 45% non stop Ponad 200 tys. produktów Bezpieczne zakupy Informujemy, iż do celów statystycznych, analitycznych, personalizacji reklam i przedstawianych ofert oraz celów związanych z bezpieczeństwem naszego sklepu, aby zapewnić przyjemne wrażenia podczas przeglądania naszego serwis korzystamy z plików cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień przeglądarki lub zastosowania funkcjonalności rezygnacji opisanych w Polityce Prywatności oznacza, że pliki cookies będą zapisywane na urządzeniu, z którego korzystasz. Więcej informacji znajdziesz tutaj: Polityka prywatności. Rozumiem
Możecie mi pomóc z polskim. Potrzebuję to na dzisiaj. 1)Zapisz własną opinię na temat bohatera. ( Santiago z książki pt."Stary człowiek i morze") 2)Zastanów się: symbolami jakich ludzkich postaw są latające ryby, żółwie, delfiny, trujące meduzy, marliny i rekiny.
Stary człowiek i morze Tytuł oryginalny:Old man and the sea Autor:Ernest Hemingway (1899-1961) ... Tłumacz:Bronisław Zieliński (1914-1985) ... Wyd. w latach:1950 - 2017 Autotagi:druk Więcej informacji... (13 głosów) Opowiadanie pt.: Stary człowiek i morze powstało w 1951 roku w oparciu o opowieść starego Kubańczyka i własne doświadczenia pisarza ľ sam przebywał na Kubie i uczył się łowić marliny. Zostało ono przyjęte z rozgłosem i entuzjazmem. Akcja utworu rozgrywa się u wybrzeży Kuby w ciągu czterech dni września ľ miesiąca huraganów, äw którym przychodzą wielkie rybyö. Opowiadanie to ma bardzo prostą fabułę. äJest nią historia starego rybaka mieszkającego na wschodnim wybrzeżu Kuby i łowiącego ryby w Golfsztromie. Stary rybak nie złowił od dawna żadnej ryby, mija właśnie osiemdziesiąty czwarty dzień jego niepowodzeń, gdy wypływa ponownie na połów. Tym razem postanawia jednak wypłynąć daleko poza zwyczajowo przyjętą przez miejscowych linię przybrzeżnych wód, postanawia popróbować szczęścia w niebezpiecznym oddaleniu od ludzi i od ich spraw. Tam poszukuje swego celu ľ wielkiej Więcej... Brak zasobów elektronicznych dla wybranego dzieła. Dodaj link Opowieść o zmaganiach starego, samotnego rybaka Santiago na morzu. • Może znudzić gdy czytamy powierzchownie ale jakże jest wartościowa. O wytrwałym podążaniu wybraną drogą, pomimo trudności. O szacunku, autorytecie i przyjaźni. Powstała w 1951 r. • "Głupio jest nie mieć nadziei." Jest to historia starego rybaka mieszkającego na wschodnim wybrzeżu Kuby i łowiącego ryby w Golfsztormie. Stary rybak nie złowił od dawna żadnej ryby, mija właśnie osiemdziesiąty czwarty dzień jego niepowodzeń, gdy wypływa ponownie na połów. Tym razem postanawia jednak wypłynąć daleko poza zwyczajowo przyjęto przez miejscowych linię przybrzeżnych wód, postanawia popróbować szczęścia w niebezpiecznym oddaleniu od ludzi i od ich spraw. Tam poszukuje swego celu – wielkiej ryby. • Ernst Hemingway to amerykański pisarz i prozaik. Został laureatem Nagrody Pulitzera i Nagrody Nobla za opowiadanie Stary człowiek i morze. Napisał bardzo dużo dzieł, ale tylko to było jego największym debiutem. • Od razu muszę powiedzieć, że według mnie to nie jest lektura dla gimnazjalistów. Szczerze mówiąc książka jest napisana nudno, monotonnie, ma mało dialogów. Wszystko to składa się na ten błędny stereotyp, że lektury są nudne. Książka nie zachwyciła mnie. Najbardziej podobały mi się aforyzmy. • Człowiek nie jest stworzony do klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. • Opowiadanie ma jednego bohatera głównego, jednego drugoplanowego oraz wiele osób epizodycznych. • Santiago to rybak, określany mianem pechowca. Przez bardzo długi czas nic nie złowił, ale próbował dalej, aż osiągnie cel. On jest stary, co widać po bruzdach na rękach, lata żeglowania po morzu, odcisnęły piętno na nim, powodując raka skóry. Jest doświadczony i z tego korzysta. Inni mieszkańcy tej wioski leżącej nieopodal Hawany, wyszydzają go. Podczas podróży dużo rozmyśla, przekazując czytelnikowi aforyzmy • Człowiek nie mądrzeje na starość, ale staje się ostrożniejszy. • Manolin to mały chłopak, który jest drugoplanową postacią. Jest jedynym przyjacielem tego starego rybaka. Bardzo dużo czerpie z jego wiedzy oraz doświadczenia, co pomoże uniknąć jemu błędów, które Santiago kiedyś popełnił. • Opowiadanie nie wywarła na mnie zbyt dużo emocji. Musiałem się przemóc, aby ją przeczytać. Na pewno zapamiętam aforyzmy. Książka jest bardzo krótka. Ma około 100 stron (zależy od wydania). • Nikt nie jest nigdy sam na morzu. • Zachęcam dorosłych do przeczytania tej pozycji. Tak, jak przy czytaniu tej ksiązki nie nudziłam się chyba nigdy. Przez całe sto stron, myślałam tylko o tym kiedy ta opowieść się skończy. Jest to moja lektura i gdyby nie ten fakt z pewnością nie sięgnęłabym po to opowiadanie, wynudziłam się za wszystkie czasy! Dowiedziałam się o co w tej książce choci kiedy omawialiśmy ją na jęz. polskim. Podeszłam do niej z luzem myśląc, że nie będzie taka zła ale się zawiodłam. Tata mówił krótka przeczytasz z łatwością. W tych czasacmoże mi jest ją trudno zrozumieć może kiedyś trafiała łatwiej do czytelników. Jak ktoś lubi głęboki sens to polecam :P Inne tytuły:"Stary człowiek przy moście" Stary człowiek i morze [audio] Stary człowiek i morze Ernesta Hemingwaya opowiadanie Autorzy:Ernest Hemingway (1899-1961) Bronisław Zieliński (1914-1985) Zdzisław Szczotkowski (1945-2011) Bogdan Rudnicki Krystyna Chołoniewska Zdzisław Wykonanie Szczotkowski Agnieszka Traut Jerzy Trela Jerzy Wykonanie Trela Państwowy Instytut Wydawniczy Tłumaczenie:Bronisław Zieliński (1914-1985) Jędrzej Polak Mira Michałowska (1914-2007) Anna Zielińska Tomasz Zieliński Redakcja:Bronisław Zieliński (1914-1985) Jędrzej Polak Ilustracje:Bronisław Zieliński (1914-1985) Piotr Kozera Lektorzy:Zdzisław Szczotkowski (1945-2011) Ryszard Nawrocki Przedmowa:Lech Budrecki (1930-2004) Reżyseria:Jud Taylor (1932-2008) Opracowanie:Bogdan Rudnicki Jolanta Barącz oraz:Bronisław Zieliński (1914-1985) Wydawcy:Muza SA (1992-2017) Bellona (2014) Agora (2014) Mediaprofit Sp. z o. o. ul. Batorego 18 02-591 Warszawa (2007-2010) Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA (1998-2007) Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza (1998-2006) De Agostini Polska (2001-2005) Altaya Polska (2001-2005) Wydawnictwo Literackie Muza (2000-2005) Warszawskie Wydaw. Literackie Muza S. A (2002) Wydawnictwo Literackie (1998-2002) DeAgostini Altaya (2001) Vizja Press It (2000) Wydawnictwo Literackie Muza SA (2000) Zakład Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych (1998) Wydawnictwo Kama Jolanta Urban (1987-1998) Werset (1995) Kantor Wydawniczy SAWW (1993) Krajowa Agencja Wydawnicza (1991-1993) Rój (1992) Wydawnictwo Państwowy Instytut Wydawniczy (1950-1992) Arcanum (1989-1991) Iskry (1956-1991) Spółdzielnia Wydawniczo-Handlowa Książka i Wiedza (1970) Wydawnictwo Edukacyjne Literat Serie wydawnicze:Galeria Lektury Szkolne Biblioteka Szkolna Dzieła wybrane Audioteka Biblioteka Szkolna - Państwowy Instytut Wydawniczy Arcydzieła Literatury Współczesnej Obowiązkowe Lektury Szkolne Biblioteka Lektur Szkolnych Arcydzieła Literatury Światowej Dzieła wybrane (Ernest Hemingway) Lektury Szkolne - "Arcanum" Biblioteka Gazety Wyborczej klasa 8 Biblioteka Gazety Wyborczej. Mistrzowie Słowa GALERIA/MUZA Koliber Lektura Lektury Ucznia Lektury Wszech Czasów Lektury Wszech Czasów - Literat Seria z Krukiem wydanie z opracowaniem - Greg Audioteka - Muza Biblioteka Lektur Lektury Szkolne - Kama Seria Kieszonkowa PIW streszczenie, analiza, interpretacja streszczenie, problematyka ISBN:83-03-03423-5 83-03-03619-X 83-06-00666-6 83-06-01613-0 83-207-0885-0 83-7200-293-2 83-7200-478-1 83-7200-558-3 83-7200-603-2 83-7200-685-7 83-7200-716-0 83-7200-781-0 83-7200-918-X 83-7316-150-3 83-7316-152-X 83-7319-162-3 83-7319-404-5 83-7319-511-4 83-7319-905-5 83-85000-34-8 83-85049-33-9 83-85066-66-7 83-85069-13-5 83-85069-34-8 83-85497-45-5 83-86754-30-3 978-83-11-13101-9 978-83-11-13109-5 978-83-60174-55-5 978-83-61809-14-2 978-83-61809-29-6 978-83-7495-338-2 978-83-7527-534-6 978-83-8114-146-8 8272007810 83-85497-5 83-7200-293-3 83-7200-761-0 83-7219-905-5 83-85169-13-5 83-85487-45-5 83-06-006666-6 83-73200-781-0 978-83-7319-905-5 Autotagi:audiobooki beletrystyka CD dokumenty elektroniczne druk DVD epika historia książki literatura literatura piękna MP3 nagrania opowiadania powieści proza reprodukcje zasoby elektroniczne zbiory opowiadań Powyżej zostały przedstawione dane zebrane automatycznie z treści 489 rekordów bibliograficznych, pochodzącychz bibliotek lub od wydawców. Nie należy ich traktować jako opisu jednego konkretnego wydania lub przedmiotu. Kliknij na okładkę żeby zobaczyć powiększenie lub dodać ją na regał. Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość Opowieść o zmaganiach starego, samotnego rybaka Santiago na znudzić gdy czytamy powierzchownie ale jakże jest wartościowa. O wytrwałym podążaniu wybraną drogą, pomimo trudności. O szacunku, autorytecie i przyjaźni. Powstała w 1951 r."Głupio jest nie mieć nadziei."
A. Przez lata łowił żółwie. B. Mieszka w chacie z palmowych liści. C. Pływa starą łodzią z połatanym żaglem. D. Nie utrzymuje kontaktów z jedynym synem. 4. Santiago zmierzył się przed laty z wielkim Murzynem z Cienfuegos. A. w przeciąganiu liny. B. w strzelaniu do celu. C. w siłowaniu się na rękę.
Odpowiedzi Tale16 odpowiedział(a) o 10:15 Zależy chyba od szkoły i nauczyciela. Ja czytałam ją w 2 gim blocked odpowiedział(a) o 20:08 to zależy od polonisty. jest powiedziane, że przerabia się ją w gimnazjum. ja na przykład przerabiałam pod koniec drugiej. KajuSsia odpowiedział(a) o 12:55 Zależy od nauczyciela, u mnie przerabia się w trzeciej. Ja miałam na początku 2 klasy gimnazjum W mojej szkole czytałam to w 3 kl gim. Super książka z poczatku nudna, lecz warto przecztać ! polecam :D Zależy od szkoły i tego jaki program wybierze nauczyciel. Ja ją miałam w 2 klasie gimn. ;) Na pewno w gimnazjum. Jeśli dobrze pamiętam, to miałam ją w drugiej zależy od nauczyciela, który Cię blocked odpowiedział(a) o 13:00 Czasami jak materiał leci dość szybko to można ją nawet zacząć w 1 gimnazjum. Oświatowo jest to książka dla drugiej klasy. blocked odpowiedział(a) o 10:40 Uważasz, że ktoś się myli? lub
50+ Stary człowiek darmowe zdjęcia. Stary człowiek darmowe zdjęcia. Bezpłatnie do użytku osobistego i komercyjnego. Możesz swobodnie używać dowolnego zdjęcia z tej galerii. Możesz swobodnie używać zdjęć do użytku osobistego lub komercyjnego. Stary człowiek wysokiej jakości zdjęcia Bezpłatnie do użytku osobistego i

Był stary, pływał w pojedynkę łódką w Golfsztromie i od osiemdziesięciu czterech dni nic nie złowił. Przez pierwsze czterdzieści dni towarzyszył mu chłopiec. Ale po czterdziestu dniach bez choćby jednej ryby rodzice chłopca orzekli, że stary to teraz bezwzględnie i nieodwołalnie salao, największy pechowiec, a syn na ich polecenie zaczął pływać na innej łodzi, która już w pierwszym tygodniu złapała trzy porządne sztuki. Chłopcu smutno się robiło na widok starego, który codziennie wracał tą swoją pustą łódką, więc zawsze pomagał mu dźwigać zwoje lin albo osękę z harpunem i żagiel okręcony dookoła masztu. Żagiel był połatany workami po mące, a zwinięty wyglądał jak sztandar wiecznej był chudy i zasuszony, kark miał poorany głębokimi bruzdami. Oba policzki pokrywały mu ciemnobrązowe plamy, oznaki łagodnego nowotworu skóry, częstego w tropikach, gdzie słońce pali blaskiem odbitym od morskich fal. Ręce miał całe w bliznach od wyciągania ciężkich ryb na lince. Świeżych szram jednak nie miał. Wszystkie były stare jak rozpadliny w bezrybnej pustyni. Wszystko w nim było stare oprócz oczu, a te miały barwę morza i były pogodne i niezłomne.– Santiago – odezwał się chłopiec, kiedy wspięli się na skarpę nieopodal wyciągniętej na brzeg łódki. – Mógłbym znowu z tobą wypłynąć. Zarobiliśmy trochę stary nauczył chłopca łowić ryby i chłopiec go kochał.– Nie – odparł stary. – Trafiłeś na szczęśliwą łódź. Zostań tam.– A pamiętasz, jak kiedyś przez osiemdziesiąt siedem dni nic nie złapałeś, a potem przez trzy tygodnie dzień w dzień łowiliśmy same wielkie?– Pamiętam – odpowiedział stary. – Wiem, że to nie przez zwątpienie odszedłeś.– Tata kazał mi odejść. Jestem za młody, muszę go słuchać.– Wiem – odrzekł stary. – Normalna sprawa.– On nie bardzo wierzy.– Nie – powtórzył starzec. – Ale my wierzymy, prawda?– Tak – stwierdził chłopiec. – Może postawię ci piwo na Tarasie, a potem pomogę zanieść te rzeczy do domu?– Czemu nie? – odparł stary. – Między na Tarasie i wielu rybaków kpiło ze starego, a on przyjmował to spokojnie. Inni, starsi, patrzyli na niego i ogarniał ich smutek. Ale nie dawali tego po sobie poznać i rozmawiali uprzejmie o prądach i o głębokości, na jaką zarzucili linki, o tym, że pogoda ostatnio dopisuje, i o wszystkim, co widzieli. Ci, którym się tego dnia poszczęściło, zdążyli już wrócić, wypatroszyć swoje marliny i zanieść je, rozłożone na dwóch deskach – na obu końcach każdej dwóch ludzi uginało się pod ciężarem – do składnicy, skąd miała je odebrać furgonetka i zawieźć na targ rybny do Hawany. Rybacy, którzy złapali rekiny, zanieśli je do przetwórni po drugiej stronie zatoki, gdzie podciągnięto je na wielokrążkach, wycięto im wątroby, oberżnięto płetwy, oskórowano, a mięso pokrajano na paski do wiatr wiał od wschodu, przynosił nad przystań smród z przetwórni, dziś jednak zapach ledwo dawało się wyczuć, bo wiało od północy, a potem w ogóle przestało i na Tarasie było przyjemnie i słonecznie.– Santiago – odezwał się chłopiec.– Co tam? – zapytał stary. Trzymał szklankę w dłoni i rozmyślał o dawnych czasach.– Może przyniosę ci sardynek na jutro?– Nie. Idź pograć w baseball. Jeszcze daję radę wiosłować, a Rogelio zarzuci sieć.– Ale ja bym bardzo chciał. Skoro nie mogę z tobą łowić, to chciałbym się chociaż na coś przydać.– Postawiłeś mi piwo – powiedział stary. – Jesteś już mężczyzną.– Ile miałem lat, jak mnie pierwszy raz zabrałeś na łódź?– Pięć. I mało brakowało, żebyś zginął, jak za wcześnie wyciągnąłem rybę, a ona prawie rozwaliła łódkę. Pamiętasz?– Pamiętam, jak się rzucała i biła ogonem i jak połamała ławkę, i ten dźwięk pałki. Pamiętam, jak mnie rzuciłeś na dziób, na mokre liny, i jak czułem, że cała łódź się trzęsie, ten łomot, jak tłukłeś tę rybę pałką, jakbyś drzewo rąbał, i ten słodki zapach krwi.– Naprawdę to pamiętasz czy słyszałeś ode mnie?– Pamiętam wszystko, od czasu jak mnie pierwszy raz wziąłeś na popatrzył na niego wyblakłymi od słońca, ufnymi, pełnymi czułości oczami.– Gdybyś był mój, tobym zaryzykował i znowu cię zabrał – rzekł. – Ale ty jesteś ojca i matki i pływasz na szczęśliwej łodzi.– To może przyniosę ci sardynek? Wiem, skąd wziąć jeszcze cztery przynęty.– Zostało mi trochę z dzisiaj. Nasoliłem i włożyłem do skrzynki.– Przyniosę ci cztery świeże.– Jedną – powiedział stary. Nadzieja i ufność nigdy go nie opuściły. Teraz jednak przybierały na sile, jak nagły podmuch bryzy.– Dwie – oświadczył chłopiec.– Dwie – zgodził się stary. – A nie ukradłeś ich przypadkiem?– Jakby było trzeba, tobym ukradł – odparł chłopiec. – Ale te kupiłem.– Dziękuję – powiedział stary. Był zbyt prosty, żeby się zastanawiać, kiedy osiągnął pokorę. Wiedział jednak, że ją osiągnął i że nie przynosi mu to ujmy ani nie odbiera prawdziwej dumy.– Przy takim prądzie jutro pewnie będzie dobry dzień – dodał.– Dokąd popłyniesz? – zapytał chłopiec.– Daleko w morze, wrócę, jak się wiatr zmieni. Chcę wyruszyć, zanim się rozwidni.– Pogadam z tamtym, żeby też wypłynął dalej. Jak weźmie jakaś naprawdę wielka ryba, to będziemy mogli ci pomóc.– Tamten nie lubi się daleko zapuszczać.– Nie – odparł chłopiec. – Ale może wypatrzę coś, czego on nie zdoła dojrzeć, na przykład żerującego ptaka, i namówię go, żeby się wybrał na koryfeny.– Aż tak niedowidzi?– Prawie całkiem oślepł.– Dziwne – stwierdził stary. – Przecież nie łowił żółwi. Od tego oczy się psują.– Ty całe lata łowiłeś żółwie na Wybrzeżu Moskitów, a na wzrok nie narzekasz.– Już taki ze mnie dziwny staruch.– A starczy ci teraz siły na naprawdę dużą rybę?– Chyba tak. Poza tym są różne sztuczki.– Zanieśmy rzeczy do domu – powiedział chłopiec. – Potem wezmę sieć i pójdę po te osprzęt z łodzi. Stary zarzucił sobie maszt na ramię, a chłopiec podniósł drewnianą skrzynię ze zwojami ciasno splecionych brunatnych linek, osękę i harpun z drzewcem. Pudło z przynętami zostało na rufie, razem z pałką do ogłuszania dużych ryb po tym, jak już się je przyholowało do burty. Nikt by starego nie okradł, jednak lepiej było schować żagiel i ciężkie linki, bo rosa im nie służyła, a stary wprawdzie był przekonany, że żaden z miejscowych nic mu nie ukradnie, ale wolał nie kusić losu i zabrać osękę i harpun do razem drogą do chaty starego i weszli przez otwarte drzwi do środka. Stary oparł maszt ze zwiniętym żaglem o ścianę, a chłopiec postawił obok skrzynię i resztę ekwipunku. Maszt był niemal równie długi jak jedyna izba. Chata, zbudowana z twardych liści palmy królewskiej, na które mówiło się guano, mieściła łóżko, stół i jedno krzesło; do gotowania służyło palenisko na węgiel drzewny, znajdujące się bezpośrednio na klepisku. Na brązowych ścianach ze spłaszczonych, zachodzących na siebie liści łykowatego guano wisiały dwa kolorowe obrazki, jeden przedstawiał Najświętsze Serce Jezusowe, a drugi Matkę Bożą Miłosierdzia z Cobre. Były to pamiątki po żonie starego. Dawniej na ścianie wisiało też podbarwiane zdjęcie żony, ale zdjął je, bo kiedy na nie patrzył, czuł się samotny, dlatego teraz leżało na półce w kącie, pod czystą koszulą.– Co masz do jedzenia? – zapytał chłopiec.– Garnek żółtego ryżu z rybą. Chcesz trochę?– Nie. Zjem później w domu. Rozpalić ci ogień?– Nie, sam potem rozpalę. Albo zjem ryż na zimno.– Mogę wziąć sieć?– było żadnej sieci i chłopiec pamiętał, kiedy ją sprzedali. Mimo to dzień w dzień odgrywali to samo przedstawienie. Garnka żółtego ryżu z rybą też nie było i o tym chłopiec także wiedział.– Osiemdziesiąt pięć to szczęśliwa liczba – odezwał się stary. – Co byś powiedział, jakbym wrócił z rybą, która by ważyła pół tony?– Wezmę sieć i pójdę po sardynki. Posiedzisz w słońcu na progu?– Tak. Mam wczorajszą gazetę, poczytam sobie o nie był pewien, czy wczorajsza gazeta też nie jest zmyślona. Ale stary wyciągnął ją spod łóżka.– Dostałem ją od Perica w bodedze – wyjaśnił.– Wrócę, jak będę miał sardynki. Położę twoje na lodzie razem ze swoimi, a jutro rano się podzielimy. Jak przyjdę, to mi powiesz, co tam słychać w rozgrywkach.– Jankesi nie mogą przegrać.– Ale ja się obawiam Indian z Cleveland.– Trzeba wierzyć w Jankesów, synu. Pomyśl tylko o wielkim Di Maggio.– Obawiam się Tygrysów z Detroit i Indian z Cleveland.– Uważaj, bo zaraz się przestraszysz Czerwonych z Cincinnati i Białych Skarpet z Chicago.– Poczytaj, to mi opowiesz, jak wrócę.– Jak myślisz, może kupimy los na loterię z numerem osiemdziesiąt pięć? Bo jutro będzie osiemdziesiąty piąty dzień.– Możemy – odparł chłopiec. – Ale co z tym twoim wielkim rekordem osiemdziesięciu siedmiu dni?– Drugi raz się nie powtórzy. Myślisz, że dasz radę znaleźć osiemdziesiątkę piątkę?– Mogę zamówić.– Jeden los. To dwa i pół dolara. Mamy od kogo tyle pożyczyć?– Prosta sprawa. Dwa i pół dolara zawsze skądś pożyczę.– Ja chyba też bym mógł. Ale staram się nie pożyczać. Najpierw pożyczasz, potem żebrzesz.– Tylko uważaj, żebyś się nie zaziębił, staruszku – powiedział chłopiec. – Pamiętaj, że mamy wrzesień.– Miesiąc wielkich ryb – odparł stary. – W maju pierwszy lepszy może być rybakiem. – Pójdę po te sardynki – oznajmił wrócił, stary spał na krześle, a słońce już zaszło. Chłopiec zdjął z łóżka wysłużony wojskowy koc i okrył nim ramiona staruszka. Dziwne to były ramiona, wciąż jeszcze silne, choć bardzo sędziwe, kark też był mocny, a bruzdy wygładzały się nieco, gdy rybak spał i głowa opadła mu na pierś. Koszulę łatał tyle razy, że wyglądała jak żagiel, a spłowiałe na słońcu łaty mieniły się różnymi odcieniami. Głowę miał jednak bardzo starą, a gdy tak spał z zamkniętymi oczami, w jego twarzy nie było życia. Gazetę trzymał na kolanach, przyciśniętą ręką, żeby nie porwała jej wieczorna bryza. Był zostawił go, a kiedy później wrócił, stary ciągle jeszcze spał.– Obudź się, staruszku – powiedział chłopiec i położył mu rękę na otworzył oczy i przez chwilę wracał z bardzo daleka. Potem się uśmiechnął.– Co tam masz? – zapytał.– Kolację – odparł chłopiec. – Zaraz zjemy kolację.– Nie jestem głodny.– Chodź, zjesz coś. Nie można łowić ryb bez jedzenia.– Można, można – stwierdził stary, wstając z krzesła i składając gazetę. Następnie zabrał się do składania koca.– Nie zdejmuj z siebie pledu – powiedział chłopiec. – Dopóki ja żyję, głodny na ryby nie wypłyniesz.– W takim razie żyj jak najdłużej i dbaj o siebie – rzekł stary. – Co tam mamy do jedzenia?– Czarną fasolę z ryżem, smażone banany i trochę przyniósł jedzenie z Tarasu w podwójnej metalowej menażce. W kieszeni miał dwa komplety sztućców, każdy zawinięty w papierową serwetkę.– Kto ci to dał?– Martin. Właściciel.– Muszę mu podziękować.– Ja już mu podziękowałem – odparł chłopiec. – Ty nie musisz.– Dam mu mięso z brzucha wielkiej ryby – oznajmił stary. – Nie pierwszy raz to dla nas robi, prawda?– Chyba tak.– To muszę mu dać coś więcej niż mięso z brzucha. Bardzo się o nas troszczy.– Przysłał dwa piwa.– Najbardziej lubię piwo w puszkach.– Wiem. Ale to jest butelkowe, Hatuey; odniosę później te butelki.– Bardzo miło z twojej strony – stwierdził stary. – To co, jemy?– Przecież od dawna cię proszę – odparł łagodnie chłopiec. – Nie chciałem otwierać pojemnika, dopóki nie będziesz gotowy.– Już jestem gotowy – odrzekł stary. – Potrzebowałem tylko chwili, żeby się ty się niby umyłeś? – pomyślał chłopiec. Wioskowa pompa była dwie uliczki dalej. Muszę mu przynieść wody, postanowił, i mydło, i porządny ręcznik. Dlaczego nie pomyślałem wcześniej? Muszę mu załatwić drugą koszulę i kurtkę na zimę, i jakieś buty, i jeszcze jeden koc.– Ten twój gulasz jest znakomity – oświadczył stary.– Opowiedz mi o baseballu – poprosił go chłopiec.– Ligę Amerykańską wygrali Jankesi, tak jak mówiłem – odparł radośnie starzec.– Dzisiaj przegrali – wtrącił chłopiec.– To nic nie znaczy. Wielki Di Maggio znowu jest w formie.– Nie on jeden gra w drużynie.– Oczywiście. Ale to od niego wszystko zależy. W tej drugiej lidze, jak mam wybrać między Brooklynem a Filadelfią, to wybieram Brooklyn. Ale potem mi się przypomina Dick Sisler i te jego wspaniałe uderzenia na starym stadionie. – Coś niesamowitego. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś wybił piłkę dalej niż on.– Pamiętasz, jak przychodził tu na Taras? Chciałem go zabrać na ryby, ale nie starczyło mi śmiałości. Później poprosiłem ciebie, żebyś go zapytał, i tobie też zabrakło śmiałości.– Wiem. To był wielki błąd. Mógł się z nami wybrać. Mielibyśmy co wspominać do końca życia.– Wielkiego Di Maggio chętnie bym zabrał na ryby – powiedział stary. – Ponoć jego ojciec był rybakiem. Może biedował tak samo jak my i potrafiłby zrozumieć.– Ojciec wielkiego Sislera ani chwili w życiu nie biedował i grał, w sensie ten ojciec, w pierwszej lidze, jak był w moim wieku.– Kiedy ja byłem w twoim wieku, służyłem jako majtek na żaglowcu, który pływał do Afryki, i wieczorami oglądałem lwy na plażach.– Wiem. Opowiadałeś mi.– Wolisz rozmawiać o Afryce czy o baseballu?– Chyba o baseballu – odparł chłopiec. – Opowiedz mi o wielkim Johnie J. McGraw. – Inicjał imienia wymówił z hiszpańska, jota.– On też dawniej przychodził czasem na Taras. Ale był nieokrzesany, szorstki w słowach, a jak popił, to nie szło z nim wytrzymać. Nic tylko baseball i konie mu były w głowie. A przynajmniej zawsze nosił spisy koni w kieszeni i często podawał końskie imiona przez telefon.– Za to świetnie się sprawdził jako menedżer – powiedział chłopiec. – Ojciec uważa, że lepszego nie było.– Bo to jego najczęściej tu widywał – stwierdził stary. – Gdyby Durocher dalej tu przyjeżdżał co roku, twój ojciec uznałby, że to on wszystkich przewyższał.– To kto jest naprawdę najlepszym menedżerem: Luque czy Mike Gonzalez?– Moim zdaniem są równi.– A najlepszy rybak to ty.– Nie. Znam lepszych.– Qué va! – zawołał chłopiec. – Dużo jest dobrych rybaków i kilku wielkich. Ale nie ma drugiego takiego jak ty.– Dziękuję. Dobrze to słyszeć. Oby nie trafiła nam się ryba dość wielka, by wyprowadzić nas z błędu.– Jeśli ciągle jesteś taki silny, jak mówisz, to na całym świecie nie ma takiej ryby.– Może i nie jestem

W opowiadaniu „Stary człowiek i morze” Ernest Hemingway porusza tak uniwersalne kwestie jak: walka, przyjaźń, starość i cierpienie. I mimo że od pierwszego wydania utworu minęło już ponad pół wieku, sposób, w jaki pisarz ukazuje te zagadnienia, przemawia wciąż do kolejnych pokoleń czytelników.
Rozmiar PlikuPikseleCalecmEURJPEG Małe682x800 px - 72 x cm @ 72 x @ 72 dpi€2,75JPEG Średnie1363x1600 px - 300 x cm @ 300 x @ 300 dpi€6,75JPEG Duże2556x3000 px - 300 x cm @ 300 x @ 300 dpi€8,00JPEG Bardzo Duże3768x4422 px - 300 x cm @ 300 x @ 300 dpi€9,00Wektory EPSSkalowalny do dowolnego obrazu€14,00Licencje, wydruki i inne opcjeDowiedz Się WięcejWarunki Umowy StandardowejWłączonyNielimitowana Liczba Użytkowników€30,00Reprodukcja/ Nielimitowana Liczba Kopii€55,00Fizyczne i Elektroniczne Elementy Na Sprzedaż€55,00Zakup praw wyłącznychZamów niestandardowe zmianyZamów to Zdjęcie jako Wydruk/PlakatWięcej opcjiAkceptuję Warunki Umowy Nie jest wymagana rejestracja rymny1.
  • s7mga222cp.pages.dev/225
  • s7mga222cp.pages.dev/87
  • s7mga222cp.pages.dev/375
  • s7mga222cp.pages.dev/132
  • s7mga222cp.pages.dev/33
  • s7mga222cp.pages.dev/376
  • s7mga222cp.pages.dev/245
  • s7mga222cp.pages.dev/289
  • s7mga222cp.pages.dev/385
  • stary człowiek i morze rysunek